05-03-2010

Wojenne losy skarbca Katedry Kamieńskiej

Wojenne losy skarbca Katedry Kamieńskiej

Dokładnie 5. marca br. roku minęła 65. rocznica zdobycia Ziemi Kamieńskiej przez wojska 2. Frontu Białoruskiego marszałka K. Rokossowskiego. Z datą tą ściśle wiąże się historia zaginięcia, a potem poszukiwań przedmiotów, należących do skarbca katedry p.w. Jana Chrzciciela w Kamieniu Pomorskim. Nie był to w powszechnym tego słowa znaczeniu skarb. W jednym z pomieszczeń katedry, od początku jej istnienia nazywanego skarbcem, przez wieki dzięki hojności książąt pomorskich, rycerzy, biskupów, kapituły i innych ofiarodawców gromadzono różne przedmioty, przede wszystkim kultu religijnego, które z czasem stawały się bezcenne, nie tyle z uwagi na ich wartość materialną, co historyczną czy kultową, jak np. relikwiarz św. Korduli. 5. marca w 1945 roku zaginęły one w niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach i śmiem twierdzić, że bezpowrotnie.

Mówiąc o skarbcu katedry kamieńskiej zaznaczyć trzeba, że został on poprzez nie do końca zrozumiałe decyzje niemieckich władz nierozerwalnie związany z rodziną Flemmingów. Nie sposób zatem przypomnieć choćby jednym zdaniem, kto to byli Flemmingowie? To stary, wywodzący się z Brabancji flamandzki ród, który rozprzestrzenił się w całej Północnej Europie: Anglia, Dania, Szwecja, Niemcy i Polska. Siedzibą rodową na Pomorzu był zamek w Buku. Flemmingowie należeli do szlachty pomorskiej, która bardziej niż Niemcy zwalczała wszystko, co słowiańskie, dorównywali jej w tym tylko Prusacy.
Dziwnym wydaje się być u niektórych historyków fascynacja tą rodziną i zachwalanie jej zasług dla kultury Pomorza Zachodniego.
A dla Polski? Taki urodzony w pobliskim Trzęsaczu Jakub Henryk Flemming wspólnie Janem Jerzym Przebendowskim sprowadzili na Polskę jedno z większych nieszczęść w osobie Augusta z dynastii Wettinów, a obecne afery korupcyjne bledną wobec tego, co tenże Flemming pospołu z Przebendowskim i Brühlem wyczyniał za obu królów z saskiej dynastii Wettinów. Powierzenie zatem skarbca katedralnego takiej rodzinie, jak się potem okazało – było decyzją cokolwiek ryzykowną.

Wywóz skarbca do Benic

Kłamliwą jest rozpowszechniana przez wielu historyków i publicystów teza, że to Superintendent Lic. Johannes Scheel proboszcz katedry kamieńskiej w 1944 roku zdecydował o przeniesieniu zawartości skarbca katedralnego do Benic i powierzył go Flemmingom. Podkreśla się także, jakoby nie zachowały się na tą okoliczność żadne dokumenty. Tymczasem sprawa wygląda całkowicie inaczej.
Po raz pierwszy problem ewakuacji skarbca katedralnego poruszony został w piśmie dr Nothnagela, konserwatora Prowincji Pomorskiej (Pomorze nie było landem tylko prowincją) do Johannesa Scheela Superintendenta Lic. proboszcza katedry kamieńskiej z dnia 10 stycznia 1940 roku. W wyniku tej korespondencji od grudnia 1940 roku wszystkie wartościowe przedmioty ze skarbca katedralnego znajdowały się już w skarbcu siedziby powiatu (obecnie sanatorium „Chrobry”), o czym pismem z 7 grudnia 1940 roku Superintendent Lic. Johannes Scheel poinformował konserwatora Prowincji Pomorskiej Nothnagela. Sprawa ewakuacji dzieł sztuki nabrała nowego wymiaru po ataku powietrznym Królewskich Sił Lotniczych (RAF-u) na gęsto zaludnione Stare Miasto w Lubece w noc poprzedzającą niedzielę palmową z 28 na 29 marca 1942 roku. W wyniku ataku zginęło 320 osób, a 1044 budynki zostały zniszczone lub uszkodzone, m.in. katedra, kościół Mariacki oraz kościół św. Piotra. Lubeka była pierwszym dużym miastem niemieckim, zaatakowanym na mocy brytyjskiej dyrektywy o nalotach dywanowych.
Już 10 kwietnia 1942 roku w ministerstwie nauki, wychowania i oświaty odbyła się narada konserwatorów zabytków z całych Niemiec, na której podjęto decyzję o ewakuacji dzieł sztuki. Powodem ewakuacji nie była myśl o przegranej wojnie, tym bardziej totalnej klęsce, bo takiej myśli w Niemczech nikt wtedy nie dopuszczał, lecz ataki lotnicze aliantów na obiekty wojskowe.
Rektor uniwersytetu w Greifswaldzie zaproponował, by dzieła sztuki umieścić m.in. w starych wiejskich kamiennych kościołach w promieniu 15 km od obiektów militarnych. Dla skarbca katedralnego w Kamieniu z uwagi na lotnisko morskie w Dziwnowie wybrano kamienny kościół w Mechowie (Dorphagen) i w Śniatowie (Schnatow). 4 maja 1942 roku ministerstwo oraz poszczególni gauleiterzy (szefowie NSDAP na szczeblu landu) zarządzili ewakuację skarbów kultury w całych Niemczech. Tymczasem ustosunkowana hrabina von Flemming wymogła by 8 maja 1942 roku skarbiec zamiast do wyznaczonych wcześniej miejsc trafił do Benic. Jestem w posiadaniu kopii unikalnego dokumentu – jest to wykaz przedmiotów z katedry, przekazanych pod opiekę rodziny von Flemming z Benic. Wykaz zawiera 38 pozycji i podpisany jest przez Superintendenta Lic. proboszcza katedry kamieńskiej Johannesa Scheela, nosi on datę 8 maja 1942 roku.

Ewakuacja

Kolejna nieścisłość to opis ewakuacji skarbca w dniu 5 marca 1945 roku. Ewakuacja rozpoczęła się 5 marca 1945 roku o 3.00 rano, kiedy wojska rosyjskie znajdowały się w pobliskim Golczewie, a więc zaledwie około 10 km od Benic. Około godz. 5.00 wyruszono w kierunku Dobropola, Parłówka i dalej do Wolina. W Parłówku kolumna natknęła się na rosyjskie czołgi, jadące od strony Wysokiej Kamieńskiej w kierunku Wolina. Część kolumny utknęła w okolicach Troszyna, jeden z wozów został rozbity pociskiem, pozostałe cofnęły się z powrotem w kierunku Benic. Tak mniej więcej sprawę po raz pierwszy Hasso Graf von Flemming, właściciel Benic, przedstawił na Konwencie ewangelickich gmin Pomorza w dniach 3-5 czerwca 1955 roku, a więc w 10 lat po opisanych wydarzeniach.
Flemmingowie próbowali tłumaczyć się, że troszczyli się w sposób należyty o powierzony im skarbiec, tylko Rosjanie im przeszkodzili wykonać zadanie do końca. Uważam, że czując na plecach lufy radzieckich czołgów, Flemmingowie ratowali przede wszystkim własną skórę i własny dobytek, zostawiając na pastwę losu skarbiec katedry kamieńskiej. Wystarczyło rozpocząć ewakuację dwa, a przynajmniej jeden dzień wcześniej.
Część świadków ewakuacji skarbca twierdzi, że skrzynie zawierające skarbiec katedralny były tylko w nowym kościele, inni, że w obu kościołach (w tym czasie w Benicach stały dwa kościoły) oraz dwie skrzynie zupełnie zapomniane (pozostawione) w pałacu Flemmingów. Jeśli chodzi o środki transportu, zdania są podzielone; część świadków mówi o wozach konnych, inni o traktorze z dwiema przyczepami. Część świadków zeznała, że nie wiadomo, co było w skrzyniach i czy naprawdę zabrano wszystko, w tym relikwiarz św. Korduli, gdyż nikt skrzyń nie otwierał, by sprawdzić ich zawartość.

Flemmingowie zawiedli

Dlaczego zwlekano z ewakuacją skarbu do czasu, gdy Armia Czerwona była już pod Kamieniem, a więc do rana 5 marca 1945 roku? Dlaczego wybrano drogę na Wolin, a nie Kamień, Dziwnów i dalej na Świnoujście, wówczas jeszcze w miarę bezpieczną? Czy w chaosie i panice, spowodowanej widokiem rosyjskich czołgów, Flemmingowie, salwując się ucieczką, nie zapomnieli o skarbcu katedralnym? Czy Flemmingowie sprostali nałożonym na nich zadaniu ocalenia skarbca katedralnego w sposób należyty?
Nie ma żadnych rzeczowych opracowań na temat powojennych losów przedmiotów ze skarbca katedry kamieńskiej. Jedyną rzeczą, godną uwagi na ten temat, jest zrobiona przed wielu laty audycja przez telewizję szczecińską. Wszystkie późniejsze publikacje, w tym prasowe, powielają w różnych odmianach to, co zawierała owa audycja. Wszystko to jednak: zarówno opowieści Niemców jak i Polaków, pracujących u Flemmingów, świadków wydarzeń, jak i samych Flemmingów daje obraz zafałszowany. Gdyż to Flemmingowie odpowiedzialni są za zaginięcie skarbca katedralnego, bowiem nie zdali egzaminu w godzinach próby. Po prostu nie sprostali zadaniu, jakie w 1942 roku wzięła na swoje barki pani Flemming z Benic.
Jedynym w miarę rzetelnym opracowaniem jest artykuł Adalberta Holtza „Ist der Cordula-Schrein aus dem Domschatz Cammin verloren? Bericht und Dokumentation” (Relikwiarz Corduli ze skarbca katedry w Kamieniu stracony? Relacja i dokumenty) zamieszczony w Baltische Studien z 1965 roku.

Część skarbca się odnalazła

Przed kilku laty nieżyjący już mieszkaniec Benic opowiadał mi: - Dzieci mieszkańców Benic bawiły się takimi niedużymi kolorowym domkami. Czyżby chodziło o wymienione w wykazie Scheela pod pozycjami 2 i 7 relikwiarze? Jeśli skarbiec istotnie opuścił Benice, to skąd w katedrze kamieńskiej znalazła się czaszka, uszkodzona cieciem miecza, będąca czaszką św. Korduli (patrz zdjęcie), skąd ufundowany przez biskupa Martina Caritha futerał na mitrę biskupią, także wymieniony w wykazie Superintendenta Lic. Johannesa Scheela pod pozycją 34? Ornaty i wiele innych jeszcze przedmiotów, widzianych było po wojnie w pobliżu Benic. W Muzeum Narodowym w Szczecinie znajduje się Krucyfiks zwany Drzewem Życia, wymieniony pod pozycją 36 lub 37 wykazu Superintendent Lic. Johannesa Scheela. Wymieniony pod pozycją 38 ołtarz główny na powrót znajduje się w katedrze. Jakiś czas temu inny mieszkaniec Benic powiedział mi, że w pierwszej połowie lat 90. XX wieku ktoś za wsią wykopał w nocy duży dół i coś z niego wyciągnął. Czyżby była to część skarbca? W tej sytuacji zasadne jest pytanie: czy skarbiec w całości i czy w ogóle opuścił Benice i czy celowym jest dalsze jego poszukiwanie?
Tak więc, nie ma żadnego tajemniczego zniknięcia skarbca, nie ukradli go także Rosjanie, jak sugerują inni. Skarbiec po prostu przepadł w wojennej zawierusze, bo jak zwykle zawiedli ludzie, którym zaufano. Jedyną drogą, którą można było się jeszcze w miarę bezpiecznie przebić 5 marca 1945 roku na Wyspę Wolin, jak już wyżej wspomniałem była droga na Dziwnów i Międzyzdroje, które w rękach niemieckich pozostały do 5 maja 1945 roku. Ale to już całkiem inna historia.



Kliknij na zdjęcia.





Tekst i zdjęcia: Marian Klasik




Korzystanie z serwisu oznacza zgodę na wykorzystywanie plików cookie, z których niektóre mogą być już zapisane w folderze przeglądarki. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia